niedziela, 26 stycznia 2014

*Caroline i Klaus* - rozdział 1

     Duży, biały dom w głębi lasu. To do niego tak niechętnie zmierzałam. Damon wysłał mnie tam w celu wywabienia Klausa z miasteczka. Podczas jego nieobecności miał przyjechać Tyler, próbując wyrwać swoich „braci” spod władzy pierwotnej hybrydy. Wiele jednak wskazywało na to, że ja również miałam go nie zobaczyć. Mikaelson zapewne będzie żądał, abym towarzyszyła mu w podróży. Czy ja muszę mu się podobać?!
     Lekko zapukałam do dębowych drzwi, które po sekundzie otworzyła Rebeka. Blondynka nie wyglądała na zadowoloną z mojego widoku.
   - Czego chcesz? - zapytała wściekle, nie wpuszczając mnie do środka.
   - Ja do Klausa - poinformowałam ją - Jest w domu?
   - Tak, ale wątpię, że Cię przyjmie - powiedziała, uśmiechając się złośliwie.
   - Ty tego nie wiesz - ucięłam temat i bez zaproszenia weszłam do willi.
   - Caroline, wynoś się stąd! - krzyknęła poirytowana pierwotna.
   - Caroline tu jest? - usłyszałam głos z góry i kroki na schodach.
     Już po pół minucie stał przede mną, uśmiechając się szeroko. Miodowe włosy wyglądały na dawno nie strzyżone, a zarost na twarzy miał już z dwa tygodnie. Ubrany był w czarną koszulę, niedbale włożoną w garniturowe spodnie.
   - Dzień dobry, kochanie - przywitał się - Od razu pragnę Cię przeprosić za swój wygląd. Problemy rodzinne - wyjaśnił, ukradkiem zerkając na siostrę.
   - Nie ma sprawy - powiedziałam spokojnie i pociągnęłam go za rękę do salonu, jak gdybym to ja była panią tego domu.
   - Usiądź - powiedział, wyjmując z barku dwa kielichy, do których nalał czerwone wino.
   - Dziękuję - szepnęłam, kiedy podał mi jeden z nich - Przyszłam, ponieważ mam do Ciebie prośbę - zaczęłam ostrożnie.
   - Caroline Forbes ma do mnie prośbę? Ciekawe - zaśmiał się, by momentalnie spoważnieć - Nie pozwolę, na powrót Twojego chłopaka.
   - Nie chodzi o Tylera - powiedziałam, odstawiając do połowy opróżniony kielich, na szklany stolik.
   - Intrygujesz... - szepnął Mikaelson, idąc w moje ślady z alkoholem - Więc o co chodzi, kochana? Spełnię każdą Twoją prośbę.
   - Są to moje ostatnie wakacje przed nową szkołą. Chciałabym zwiedzić kawałek świata - poinformowałam go.
   - Chcesz wskazówki? - zapytał zaskoczony.
   - Chcę, żebyś jechał ze mną - roześmiałam się - Tyle razy opowiadałeś mi o swoich podróżach. Przydałby mi się taki przewodnik. Tobie też przydałyby się wakacje, zważywszy na Twoje problemy rodzinne - zaczęłam go przekonywać.
   - Caroline? O co chodzi tak naprawdę? Czy masz mnie wywieźć z Miasteczka? - zadawał kolejne pytanie, zbijając mnie z tropu.
   - Co? Nie! - odpowiedziałam w końcu - Chcę jechać na wakacje! Z Tobą, czy bez! - krzyknęłam, podrywając się z miejsca i zmierzając ku drzwiom wyjściowym.
   - Kochanie! Poczekaj! - usłyszałam po chwili głos pierwotnego.
   - Bądź gotowa jutro o dziesiątej. Weź letnie ciuchy - powiedział krótko, całując mnie w policzek.
   - Pamiętaj, że to wspólny wyjazd. Nic więcej! - oznajmiłam mu i wyszłam z domu.
     Wiedziałam, że za mną pobiegnie i się zgodzi. Po prostu wiedziałam! Uśmiechnęłam się w przypływie triumfu. Wsiadłam do swojego srebrnego samochodu i ruszyłam. Kiedy znalazłam się na głównej drodze, pewna, że Klaus już mnie nie usłyszy, wybrałam numer Damona.
   - I co, blondi? - zapytał na przywitanie wampir.
   - Załatwione. Jutro o dziesiątej jeden, już nas nie będzie - poinformowałam go.
   - Jednak nie jesteś taka głupia, jak się wydajesz - powiedział niby komplement.
   - Jak Elena może chodzić z takim idiotom, jak Ty? - zapytałam i rozłączyłam się, nie dając mu okazji na odpowiedź.
     W pewnym sensie byłam nawet zadowolona z tego wyjazdu. Nigdy nie byłam na wakacjach za granicą, a już na pewno nie z zakochaną we mnie, krwiożerczą, aczkolwiek przystojną, hybrydą. Zaparkowałam na podjeździe przed swoim domem. Teraz czekało mnie najgorsze. Rozmowa z mamą.
     Weszłam do domu, gdzie powitał mnie zapach pieczonych ciasteczek. Uniosłam brwi do góry, zaskoczona tym. Ostatnio moja matka piekła ciasteczka, kiedy miałam dziesięć lat. Musiała mieć dzisiaj wyjątkowy humor.
   - Cześć! - powiedziałam, wchodząc do kuchni.
     Moja mama ubrana była w zieloną sukienkę do kolan i brązowe koturny. Wyglądała ślicznie!
   - Witaj, córeczko! - podbiegła do mnie, całując mnie w policzek.
   - Czy coś się stało?
   - Dzisiaj przychodzi do mnie Jerry, a jutro wyjeżdżamy na Hawaje! - powiedziała rozradowana policjantka.
   - Wspaniale, ale... ja nie mogę jechać z wami. Jadę na wakacje z... Klausem Mikaelsonem - powiedziałam, wpatrując się w swoje stopy.
   - I tak nie miałaś jechać z nami, nie masz ośmiu lat. Życzę Ci udanych wakacji, słonko! A teraz idź na górę i nam nie przeszkadzaj - kobieta z tej radości chyba nie usłyszała z kim jadę na wakacje, ale nie zamierzam się z nią wykłócać.
   - Okej, to ja lecę. Miłej randki! - powiedziałam i wbiegłam po schodach, do swojej sypialni.

2 komentarze:

  1. OMG przecież ten blog jest cudowny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog <3 Ty za to jesteś bardzo utalentowana ^^ 1 rozdział baardzo przypadł mi do gustu <3 Czekam na następne i zapraszam do siebie ;)
    http://alwayslovedelena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń