Lekko zapukałam do dębowych drzwi, które po sekundzie otworzyła Rebeka. Blondynka nie wyglądała na zadowoloną z mojego widoku.
- Czego chcesz? - zapytała wściekle, nie wpuszczając mnie do środka.
- Ja do Klausa - poinformowałam ją - Jest w domu?
- Tak, ale wątpię, że Cię przyjmie - powiedziała, uśmiechając się złośliwie.
- Tak, ale wątpię, że Cię przyjmie - powiedziała, uśmiechając się złośliwie.
- Ty tego nie wiesz - ucięłam temat i bez zaproszenia weszłam do willi.
- Caroline, wynoś się stąd! - krzyknęła poirytowana pierwotna.
- Caroline tu jest? - usłyszałam głos z góry i kroki na schodach.
- Caroline tu jest? - usłyszałam głos z góry i kroki na schodach.
Już po pół minucie stał przede mną, uśmiechając się szeroko. Miodowe włosy wyglądały na dawno nie strzyżone, a zarost na twarzy miał już z dwa tygodnie. Ubrany był w czarną koszulę, niedbale włożoną w garniturowe spodnie.
- Dzień dobry, kochanie - przywitał się - Od razu pragnę Cię przeprosić za swój wygląd. Problemy rodzinne - wyjaśnił, ukradkiem zerkając na siostrę.
- Nie ma sprawy - powiedziałam spokojnie i pociągnęłam go za rękę do salonu, jak gdybym to ja była panią tego domu.
- Usiądź - powiedział, wyjmując z barku dwa kielichy, do których nalał czerwone wino.
- Dziękuję - szepnęłam, kiedy podał mi jeden z nich - Przyszłam, ponieważ mam do Ciebie prośbę - zaczęłam ostrożnie.
- Caroline Forbes ma do mnie prośbę? Ciekawe - zaśmiał się, by momentalnie spoważnieć - Nie pozwolę, na powrót Twojego chłopaka.
- Nie chodzi o Tylera - powiedziałam, odstawiając do połowy opróżniony kielich, na szklany stolik.
- Intrygujesz... - szepnął Mikaelson, idąc w moje ślady z alkoholem - Więc o co chodzi, kochana? Spełnię każdą Twoją prośbę.
- Są to moje ostatnie wakacje przed nową szkołą. Chciałabym zwiedzić kawałek świata - poinformowałam go.
- Chcesz wskazówki? - zapytał zaskoczony.
- Chcę, żebyś jechał ze mną - roześmiałam się - Tyle razy opowiadałeś mi o swoich podróżach. Przydałby mi się taki przewodnik. Tobie też przydałyby się wakacje, zważywszy na Twoje problemy rodzinne - zaczęłam go przekonywać.
- Caroline? O co chodzi tak naprawdę? Czy masz mnie wywieźć z Miasteczka? - zadawał kolejne pytanie, zbijając mnie z tropu.
- Co? Nie! - odpowiedziałam w końcu - Chcę jechać na wakacje! Z Tobą, czy bez! - krzyknęłam, podrywając się z miejsca i zmierzając ku drzwiom wyjściowym.
- Kochanie! Poczekaj! - usłyszałam po chwili głos pierwotnego.
- Bądź gotowa jutro o dziesiątej. Weź letnie ciuchy - powiedział krótko, całując mnie w policzek.
- Pamiętaj, że to wspólny wyjazd. Nic więcej! - oznajmiłam mu i wyszłam z domu.
Wiedziałam, że za mną pobiegnie i się zgodzi. Po prostu wiedziałam! Uśmiechnęłam się w przypływie triumfu. Wsiadłam do swojego srebrnego samochodu i ruszyłam. Kiedy znalazłam się na głównej drodze, pewna, że Klaus już mnie nie usłyszy, wybrałam numer Damona.
- I co, blondi? - zapytał na przywitanie wampir.
- Załatwione. Jutro o dziesiątej jeden, już nas nie będzie - poinformowałam go.
- Jednak nie jesteś taka głupia, jak się wydajesz - powiedział niby komplement.
- Jak Elena może chodzić z takim idiotom, jak Ty? - zapytałam i rozłączyłam się, nie dając mu okazji na odpowiedź.
W pewnym sensie byłam nawet zadowolona z tego wyjazdu. Nigdy nie byłam na wakacjach za granicą, a już na pewno nie z zakochaną we mnie, krwiożerczą, aczkolwiek przystojną, hybrydą. Zaparkowałam na podjeździe przed swoim domem. Teraz czekało mnie najgorsze. Rozmowa z mamą.
Weszłam do domu, gdzie powitał mnie zapach pieczonych ciasteczek. Uniosłam brwi do góry, zaskoczona tym. Ostatnio moja matka piekła ciasteczka, kiedy miałam dziesięć lat. Musiała mieć dzisiaj wyjątkowy humor.
- Cześć! - powiedziałam, wchodząc do kuchni.
Moja mama ubrana była w zieloną sukienkę do kolan i brązowe koturny. Wyglądała ślicznie!
- Witaj, córeczko! - podbiegła do mnie, całując mnie w policzek.
- Czy coś się stało?
- Dzisiaj przychodzi do mnie Jerry, a jutro wyjeżdżamy na Hawaje! - powiedziała rozradowana policjantka.
- Wspaniale, ale... ja nie mogę jechać z wami. Jadę na wakacje z... Klausem Mikaelsonem - powiedziałam, wpatrując się w swoje stopy.
- I tak nie miałaś jechać z nami, nie masz ośmiu lat. Życzę Ci udanych wakacji, słonko! A teraz idź na górę i nam nie przeszkadzaj - kobieta z tej radości chyba nie usłyszała z kim jadę na wakacje, ale nie zamierzam się z nią wykłócać.
- Okej, to ja lecę. Miłej randki! - powiedziałam i wbiegłam po schodach, do swojej sypialni.